27 czerwca 2015

Because you're here, everything is just right.

Małe zawiniątko na łóżku poruszyło się niespokojnie.
Powoli, resztką sił (a raczej z pomocą siły rozpędu) podciągnęła się do siadu.
Nikt...
Nikogo.
Nigdzie.
Sama.
Podniosła ramiona, tak że kołdra zakrywała jej teraz pół twarzy, a potem z impetem rzuciła się z powrotem na łóżko.
Już zamknęła oczy i chciała znowu odpłynąć, gdy nagle coś zaczęło wibrować. Gwałtownie otworzyła oczy i sturlała się z łóżka. Na podłodze już odwinęła się z kołdry (a może kilku?) i podczołgała się pod zieloną ścianę. Właściwie teraz bardziej nazwałabym ją "artystyczną ścianą" - zielona farba zaczęła schodzić, ustępując miejsca białej, po tym jak dziewczyna zaczęła "odkładać" pod nią przedmioty - najpierw pluszaki, potem książki, różne bibeloty, a na końcu także telefon. Wszystko leżało w pięknej "kupce", tak jak wszystko wcześniej "położyła".
Szybko zaczęła przetrząsać tą górkę wszystkiego, aż w końcu znalazła komórkę. Podniosła ją i bez wahania odebrała.
- Halo? - prawie wrzasnęła do słuchawki. Głos odezwał się dopiero po chwili.
- Już po.
Odetchnęła z ulgą. Nie płakał. Nie mogło być tak źle, skoro głos mu nie drżał (aż tak) ani nie słyszała łkania.
Mimo wszystko nie była w stanie nic wykrztusić. Ta cisza była tak jasnym sygnałem, że nawet ten nieogarnięty chłopak zrozumiał.
- Nie wiem... Powiedzieli, że "lekarze są dobrej myśli"... Ale czy oni mogą być złej myśli? Znaczy na pewno nie mogą nam tego powiedzieć... Przecież to... - przerwał. Chyba zorientował się jak tragicznie to brzmiało.
Nie pocieszał.
- Racja - wydukała tylko nieprzytomnie. Usiadła pod ścianą i zwinęła się w kłębek.
- Mogę do was przyjechać? - spytała po chwili ciszy.
- Nie - odpowiedział szybko. Nerwowo. Skrótem - niezbyt przekonująco. Tym bardziej, że miała (prawie) prawo jazdy i znała drogę.
- Cze...
- Ty chyba sobie żartujesz - przerwał jej. - Po tej całej akcji będę mieć traumę na wszystko, co jeździ do końca życia. Nie martw się, jutro przyjadę, dzisiaj już jest za ciemno, ale obiecuję, że jutro będę. Zajmij się w tym czasie Misiem - zmienił sprawnie temat. - Karmiłaś go dzisiaj?
- Y-ym - mruknęła.
- To na co czekasz? Jutro sprawdzę, czy się nim dobrze zajęłaś. Jak nie to z moją gangstą wbiję na chatę, to nie są żarty.
Parsknęła smutno śmiechem. Doceniała to, że był z nią. Prawie.
- Dobra, muszę kończyć, idę coś zjeść w szpitalnym bufecie. Mam nadzieję, że mnie wpuszczą. Umie... Jestem strasznie głodny - szybko się poprawił.
- Pa. Kocham cię - mruknęła.
- Też cię kocham. Nie rób głupstw.
I rozłączył się.
Odetchnęła ciężko.
"Dobra. Misio. Misio. Misio...", powtarzała w myślach jak mantrę, która miała dodać jej sił. Powoli wstała i zrobiła krok w stronę drzwi. Zachwiała się i oparła ręką o ścianę. Zmarszczyła brwi i chwyciła się za głowę, która nagle zaczęła pulsować. Przeklęła pod nosem.
"Misio, Misio... Skup się, Misio..."
Chwiejnym krokiem opuściła pokój i skierowała się na przeciwną stronę holu. Było strasznie ciemno, jednak dziewczyna nie potrzebowała światła, świetnie znała ten dom.
Chwyciła klamkę i się zawahała.
Zamknęła oczy i pociągnęła. Drzwi otworzyły się, skrzypiąc przy tym niemiłosiernie. Stała na przeciwko ciemnego pokoju z zamkniętymi oczami przez dłuższą chwilę. Może to były minuty, może godziny. Raczej nikt nie liczył.
Nie mogła stać tak wiecznie. W końcu zdecydowała się na szybki i skomplikowany ruch.
Przygryzła wargę.
Zrobiła krok do przodu, lewą ręką włączyła światło, a prawą chwyciła jakiś pojemnik. Zrobiła drugi krok i skręciła w prawo. Kolejny krok i otworzyła oczy. Znowu odwróciła się w prawo, w stronę ściany. A raczej w stronę akwarium leżącego na komodzie. Pływał w nim piękny, czerwono-niebieski bojownik syjamski, zwany też wspaniałym. Rzeczywiście, jak na rybę był całkiem wspaniały.
Niepewnie, dalej gryząc wargę, otworzyła pojemniczek. Ręką tak jej się trzęsła, że w duchu dziękowała temu, kto zużył połowę opakowania. Szybkim ruchem wysypała trochę do wody.
Ryba od razu rzuciła się na brązowe płatki, połykając je w całości.
Dziewczyna obserwowała to z pokerową twarzą. Nie stać ją było na uśmiech, mimo że to było całkiem... Ładne?
Kucnęła, tak że była na  wysokości ryby.
- Hej, Misiu... - mruknęła i zbliżyła się do szyby. Bojownik zupełnie ją zignorował, dalej rozkoszując się smakiem... Tego czegoś.
Zamknęła oczy i oparła głowę o akwarium.
- Lubię cię. Ty nie jeździsz samochodem. Nic ci się tu nie może stać - mówiła, zupełnie ignorując łzy płynące po jej policzkach. - Może też powinniśmy żyć w akwariach? Wtedy... Nic by... Nic się...
Nie dała rady. Nagle wybuchła płaczem tak wielkim, że nawet ryba się wystraszyła i uciekła w kąt. Zakryła twarz dłońmi. Wszystkie siły już ją opuściły, więc po prostu "położyła się" bezwiednie na podłodze.
Leżała tak, długo, długo, aż ostatnia łza upadła na ziemię i nie miała już czym płakać. Sama nie była pewna, czy dalej żyje - jej oddech był tak płytki, jakby go w ogóle nie było.
"I won't let you say goodbye, I'll be your reason why."
Otworzyła gwałtownie oczy.
Słońce przedzierało się leniwie przez zasłony. Powoli wstała i się rozejrzała.
Zasnęła?
Pokój był w takim stanie, jak go zostawiła. Znaczy jak go... Ona zostawiła. Zacisnęła zęby i podeszła do okna.
Samochody powoli opuszczały podjazdy, a ludzie spacerowali chodnikiem w tylko im znanym kierunku. No tak, sobota, wszyscy pracują. Westchnęła i przyłożyła głowę do zimnej szyby.
Nagle poczuła czyjeś dłonie na talii.
Ktoś złapał ją w pasie, gwałtownie podniósł i obrócił się kilka razy, wrzeszcząc coś przy tym.
- Ej, ej, stop! - krzyknęła i uderzyła w ręce, które ją obejmowały. Chłopak w jednej chwili ją puścił i odwrócił do siebie, a potem złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Chwycił ją mocno i przyciągnął do siebie.
- Obudziła się - wysapał i spojrzał jej głęboko w oczy.
Przez chwilę wpatrywała się w niego w ciszy, chyba w oczekiwaniu na durne "żartowałem". Nie mógł żartować, to było zbyt poważne. Chociaż właściwie ten idiota był zdolny do wszystkiego...
Ale w jednej chwili wszystkie głupie wątpliwości zniknęły. Uśmiechnął się do niej szeroko, a ona odpowiedziała mu tym samym. Pisnęła ze szczęścia i przytuliła się do niego.
- Trzęsiesz się - stwierdził zaniepokojony po chwili.
- To ze szczęścia. Kocham cię - mruknęła drżącym głosem i objęła go jeszcze mocniej. Chłopak parsknął śmiechem.
- Czyli wszystko dobrze?
- Tak. Jesteś tu, więc już jest dobrze.



Ta... Nie wiem, co to konkretnie jest, ale chyba aż tak złe nie jest xD
Pisane zupełnie na spontanie, więc nie ma pewnie zbyt wiele sensu... Ale nie musi mieć ;p
Tak więc zapisałam się do Kreatywnego Spojrzenia, a to pierwsze "wyzwanie" stamtąd. Oczywiście zapraszam do udziału - nie wiem, czy to długo pociągnie bez ludzi ;P
© Halucynowaa | WS | X X X