1 sierpnia 2016

[DIS] #12

Ciało o ciało. Czuł ją, na dole, u góry, wszędzie. Nie widział jej twarzy, ale wiedział, że to Ariana. Tylko ona mogłaby być tak delikatna, zdeterminowana i... miła w dotyku jednocześnie. Chciał, żeby nigdy nie przestawała, nigdy...
Obudził się nagle. Otaczała go ciemność. Zmarszczył brwi i klęknął na ziemi. Płytki? Zaczął macać rękami otoczenie. Łazienka. Co się stało? Co tu robił? Gdzie ona jest?
Wstał i ruszył przed siebie. Po dwóch małych krokach trafił na ścianę. Zaczął iść wzdłuż niej.
Nagle usłyszał otwierane drzwi. Odwrócił się gwałtownie. Ktoś był w pokoju obok. Podszedł do drzwi i chwycił za klamkę. Zamknięte. Światło w drugim pokoju się zapaliło. Schylił się, żeby spojrzeć przez szparki na dole drzwi. Męskie buty, zmierzające w jego kierunku. Nagle usłyszał potężny dźwięk uderzenia, aż się skrzywił na chwilę. Mężczyzna upadł. Ktoś go przeciągnął z jego pola widzenia. Po chwili usłyszał kobiece stęknięcie, a potem ciche przekleństwo. Znał ten głos. Ariana.
Wstał i zaczął szarpać za klamkę. Nie rozumiał, co się dzieje, ale czuł, że nie jest to nic dobrego.
- Przestań - usłyszał jej głos. Schylił się i zobaczył ją siedzącą na ziemi pod ścianą po drugiej stronie pokoju. A przynajmniej jej krótkie, czarne spodenki i bose stopy. Widział też kawałek jej nagiego brzucha. Wyglądała inaczej niż gdy się dzisiaj spotkali.
Nagle rzucił mu się w oczy pewien szczegół - na dolnej części jej stopy zauważył nietypowe, sine pręgi. Właściwie to na całych nogach miała blizny i zaczerwienienia, jedne większe, inne ledwo widoczne.
Podciągnęła nogi i objęła je rękoma, jakby nagle do niej dotarło, że on ją widzi, jakby się tego wstydziła. Ktoś ją bił. Tego Jimin był w stu procentach pewien. Jednak podświadomie czuł, że chodzi o coś więcej, że to nie koniec tej historii.
- Ariana, co się stało? Możesz otworzyć drzwi?
- Mogę. Ale tam jesteś bezpieczniejszy. Przedostanie się przez nie zajmie im kilka cennych sekund.
- O czym ty mówisz?
- Nie martw się, już wszystko jest okej. Zadzwoniłam do twojego managera. Będzie tu niedługo...
- Poczekaj... Co...? Skąd wiesz?
- O zespole? Cóż, jesteście tu całkiem popularni.
Zamilkł na dłuższą chwilę.
Wiedziała? Od kiedy? Cały czas udawała? Nie mógł w to uwierzyć. Najpierw Tae, teraz ona... Oni wszyscy to cholerni kłamcy i nic więcej.
- Wypuść mnie - zażądał.
- Tu nie jest bezpiecznie, lepiej zostań tam i siedź cicho. Może ich przyjść więcej, już są w klubie.
- O kim ty mówisz? Co się dzieje?
- Nie musisz się o nich martwić, nic ci nie zrobią, dopilnuję tego.
- Nic nie rozu...
- Cicho. Ktoś idzie. Nie odzywaj się, nic nie rób. Odciągnę ich uwagę na tak długo jak będę mogła.
Wstała nagle i zgasiła światło. Przez chwilę jeszcze się tam krzątała, aż w końcu wszystko ucichło.
Rzeczywiście, Jimin słyszał kroki. Ciężkie, powolne. Były coraz bliżej, aż w końcu ich właściciel się odezwał.
- Maju, nie bój się, nie ukaram cię za twoje nieposłuszeństwo, jeśli teraz wyjdziesz.
Maju? Skrzypienie drzwi.
- Ostatnia szansa. Wiesz, że i tak was znajdę, nie przedłużaj tego.
Cisza.
Kroki. Światło się zapaliło.
- Naprawdę chcesz się bawić w kotka i myszkę, skarbie?
Więcej kroków. Więcej krzątaniny. Przeszukują pokój?
Jimin obserwował ich uważnie. Nie wiedział, co jeszcze może zrobić.
Jeden z nich podszedł do łazienki i pociągnął za klamkę.
- Łazienka jest zamknięta - poinformował beznamiętnie.
- Więc ją otwórzcie.
Ciężkie kroki ruszyły w jego kierunku, a po chwili przemówił ten sam mężczyzna, ich przywódca, jak się zdążył zorientować Jimin.
- Chłopcze, wiemy, że tam jesteś. Nie bój się, nic ci nie zrobimy. Kobieta, która cię porwała jest niezrównoważona psychicznie, popełniła wiele przestępstw, skrzywdziła wiele ludzi. Ale już ci nic nie grozi, jesteśmy tu, żeby ci pomóc.
Zmarszczył brwi. Ariana kryminalistką? Nie potrafił sobie tego wyobrazić. Niezrównoważona psychicznie? No cóż, to wydawało mu się bardziej realne.
Ale miała wiele okazji, żeby mu coś zrobić... Czemu dopiero teraz? To nie miało sensu.
- Jesteś cholernym kłamcą - jak na zawołanie usłyszał głos Ariany.
- Uspokój się, Maju. Chcemy ci tylko pomóc.
- Pierdol się. Zadzwoniłam na policję, zaraz tu będą - zobaczył jej nogi w oddali, stanęła dosłownie na przeciwko łazienki.
- Nie potrafisz kłamać.
- Chcesz się przekonać?
Cisza.
- Otwórzcie łazienkę.
Nagle Ariana ruszyła w tym kierunku.
Trzask.
Jeden z mężczyzn przy łazience upadł na ziemię, a wraz z nim... Szkło? Tak, to było szkło. Usłyszał kilka przekleństw.
Przywódca zrobił krok w jej stronę.
- Uspokój się, nie musisz nikogo krzywdzić.
- Ty chciałeś wyruchać moją całą rodzinę, nie mów mi o... Po prostu nic nie mów.
- Maju, nie wiem, o czym mówisz, to nie jest realne. Nie chcę...
Nie zdążył dokończyć. Jimin usłyszał męski wrzask, nogi Ariany zniknęły mu z pola widzenia. Słyszał, że coś się tam dzieje, jednak nie potrafił wywnioskować, co dokładnie.
I wtedy nagle usłyszał huk. Zamarł. Strzał? Coś upadło na ziemię z impetem. Seria przekleństw.
- Jebana suka.
- Wszystko w porządku?
- Ma ostre zęby, ale to nic. Zajmijcie się nią.
Nie!, chciał wrzasnąć, jednak nie mógł się ruszyć. Co to było?
- Otwórzcie łazienkę.
Odsunął się szybko od drzwi.
- Chłopcze, nie bój się, zaraz zabierzemy cię z tego paskudnego miejsca.
Przełknął ślinę i wstał na równe nogi. Przeszukał szybko rękoma otoczenie. Kran, mydło, ręcznik... Nic przydatnego! Sięgnął niżej i znalazł szczotkę do toalety. Wziął ją do ręki.
Wtedy nagle drzwi otworzyły się z trzaskiem. Jimin odwrócił się gwałtownie i zobaczył dwójkę facetów. Jeden w kamizelce i w okularach przeciwsłonecznych, kawałek za nim stał trochę grubszy mężczyzna w garniturze. Był prawie łysy, pomarszczony...
- Spokojnie, nic ci nie grozi...
Ten w okularach ruszył w jego stronę, wyrwał mu z dłoni szczotkę i rzucił ją na podłogę, a potem chwycił go delikatnie za ramię i wyprowadził z łazienki.
A Jimin nic z tym nie zrobił. Strach go sparaliżował, nie mógł się w ogóle ruszyć.
- Pamiętasz, co się wyda...? - chłopak zatrzymał się nagle i spróbował wyrwać mężczyźnie, jednak ten go przytrzymał.
- Spokojnie, jesteś w szoku. Nie chcemy cię skrzywdzić, zabierzemy cię do radiowozu...
- Co zrobiliście Arianie? - przerwał mu Jimin. Mężczyzna za nim siłą zmusił go, by szedł dalej.
- Mówisz o Mai? Nic jej nie zrobiliśmy.
Mężczyzna dalej go prowadził za ramię, przed nimi szedł ten grubszy. Wyprowadzili go z pokoju, ruszyli wzdłuż korytarza.
- Słyszałem strzał.
- Ah, to. Spokojnie, nikt nie ucierpiał. Jeden z moich kolegów jest z oddziału specjalnego i miał pistolet. Maja wyrwała mu go i strzeliła, ale na szczęście nikogo nie trafiła. Obezwładniliśmy ją i zabraliśmy do radiowozu. Nie bój się, już cię nie skrzywdzi.
Zeszli schodami na niższe piętro. Znaleźli się w ogromnej sali, z barem, fotelami... Pamiętał ten klub, pamiętał jak go tu zabrała. Tańczyli, śmiali się, dobrze się bawili... Co się potem stało?
Mężczyźni zaczęli go prowadzić do jakiegoś bocznego wyjścia, a gdy znaleźli się tuż przy nim, nagle się zatrzymali.
- O co cho...?
Nie zdążył dokończyć. Jeden z nich nagle przycisnął mu coś do twarzy, drugi go złapał tak, że ledwo mógł się ruszyć. Kręcił głową na wszystkie strony, machał nogami, próbował wszystkiego. Czuł jak ciepło ogarnia całe jego ciało, jak braknie mu tchu. Po chwili zaczął nagle tracić siły, zrobił się senny jak nigdy.
- Jimin! - usłyszał jeszcze znajomy głos. - Zostawcie go!
A potem wszystko zniknęło na dobre.
© Halucynowaa | WS | X X X