22 sierpnia 2015

[Oneshot] "To tyle"

Szła. Jak zwykle, z plecakiem na ramieniu, ze słuchawkami w uszach. Po krawężniku, jak dziecko. Wiedziała jednak, że już nigdy nie sprawi jej to radości.
Zgaszona zeskoczyła na chodnik.
Szła przed siebie, tak po prostu ignorując ludzi, o których się ocierała. Bez tego miłego uczucia, że ktoś tam na nią czeka.
Złamał ją.
Okłamał.
Zastąpił.
Weszła powoli do klasy i ruszyła w stronę swojej ławki. Usiadła i wyciągnęła długopis. Nie, żeby, broń boże, miała zamiar coś pisać. Bawiła się, powoli kręcąc nim w palcach, oglądając uważnie z każdej strony. Znudzona oparła brodę na dłoni i kontynuowała, ciągle mając w polu widzenia wejście do klasy.
Wtedy nagle ktoś przekroczył próg. Podniosła wzrok.
Na początku blondyn kompletnie ją olał. Właściwie zignorował wszystko wokół, skupiając całą swoją uwagę na czerwonowłosej, która mu towarzyszyła. Po chwili spojrzał w jej stronę. Uśmiechnął się i podniósł rękę.
Odwróciła wzrok, udając, że zabawa długopisem jest strasznie interesująca. Kątem oka dalej ich obserwowała.
Usiedli razem w jednej z pierwszych ławek. Daleko od niej.
Zacisnęła zęby.
Egoistka.
Oparła głowę na drugiej dłoni i spojrzała za okno. Gałęzie spokojnie kołysały się w rytm wiejącego wiatru. Te to miały łatwo. Całe dnie się wylegiwały, przyczepione do konara, który dbał o nie. Niczym nie musiały się martwić. No chyba, że ktoś "przypadkiem" jebnął w nie nogą... Teraz czuła się właśnie jak taka złamana gałąź.
To całe filozofowanie na temat drzew tak ją pochłonęło, że nie zauważyła, że już minęła lekcja. Wszyscy zdążyli opuścić klasę. Zrobiła więc to samo. Gdy szła nieprzytomnie przed siebie, nagle ktoś złapał ją za nadgarstek, a potem wyrwał jej słuchawki. Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła tego, którego najmniej chciałaby teraz widzieć.
- Co się z tobą dzieje? - spytał wściekły blondyn.
- Oddaj słuchawki - odpowiedziała, ignorując jego pytanie.
- Nie. O co ci chodzi?
Dziewczyna sięgnęła po słuchawki, jednak schował je szybko za plecami. Wtedy coś zobaczyła. Są sami. Zaczęła się kolejna lekcja.
- Spóźnimy się przez ciebie.
- Serio?
Wzruszyła tylko ramionami.
- Jesteśmy przyjaciółmi. Możesz mi przecież powiedzieć, co się stało. Co tym razem zjebałem? Zapomniałem o czymś? Czy o co chodzi? Cholera, spójrz chociaż na mnie! - wrzasnął na nią, tak że aż podskoczyła. - Przepraszam. Przepraszam - zakrył twarz dłonią i odetchnął głęboko. - Po prostu... Nagle stałaś się markotna. Zawsze uśmiechałaś się na mój widok... W ogóle się uśmiechałaś. A teraz?
Oblizała niepewnie wargi, a potem spojrzała na niego szklistymi oczkami. Chyba zaskoczył go ten widok, bo otworzył lekko usta.
- Wiesz... - zaczęła i od razu odwróciła wzrok. Poczuła, że chłopak się zbliża i próbuje ją objąć, jednak go odepchnęła. Spojrzał na nią jeszcze bardziej zdezorientowany.
- Zrozumiałam... Zrozumiałam, że lubię cię za bardzo. I... Że to zbyt wiele dla mnie. Widzieć cię z Martyną. Ale... - szybko zaczęła zdanie, widząc, że chłopak rusza ustami, jakby chciał coś powiedzieć. - Lubię ją. Rozumiem, czemu ty też ją lubisz. Jest okej. Znaczy... Nie, nie jest. Na razie. Nie oczekuj, że od razu wszystko będzie w porządku. Daj mi po prostu trochę czasu. I znowu będziemy mogli być przyjaciółmi - uśmiechnęła się do niego przez łzy. Tak bardzo chciałaby wierzyć w to, co powiedziała. Ale jednocześnie wiedziała, że te kilka skleconych na szybko zdań, zmieniło ich relacje na zawsze.
- To... To tyle?
Zmarszczyła brwi. "To tyle"? Co to miało znaczyć?
- Co?
- Tylko o to ci chodziło?
"Tylko"?
- Aż o to. Naprawdę aż tak bardzo ci na mnie nie zależy, że to wszystko wyleciało ci drugim uchem?
- Nie. Po prostu myślałem, że naprawdę coś zjebałem. A ty tylko...
- Ja tylko? - zaczęła kręcić głową z niedowierzaniem. - Naprawdę nie rozumiesz powagi sytuacji?
- Robisz z tego koniec świata...
- Dla mnie to jest mój mały koniec świata! Byliśmy przyjaciółmi, a teraz...
- Byliśmy? Co, myślisz, że tak w ciągu sekundy zniszczysz relację budowaną przez lata?
Zmarszczyła brwi.
- Nie jestem z Martyną. Przyjaźnimy się tylko.
- Cóż, najwyraźniej jest lepszą przyjaciółką, skoro wolisz spędzać z nią czas.
- Nie wygłupiaj się. Jasne, byłem nią trochę zafascynowany, bo była nowa. Ale nieważne przed jakim wyborem by mnie postawili, zawsze padłoby na ciebie. Braciszku.
Uśmiechnął się do niej szeroko. Wyciągnął rękę i schował za jej uchem kilka kosmyków, które zasłaniały jej twarz.
- Twoje słuchawki. Chcesz iść na lody?
Dalej wpatrywała się w niego nieobecna. Schował jej słuchawki do kieszeni, a potem złapał ją za rękę. Spojrzała w dół, a potem znowu na niego. Nagle pocałował ją delikatnie w policzek.
- Już nigdy więcej mnie tak nie strasz, okej? - uśmiechnął się. Kiwnęła nieśmiało głową, dalej próbując ogarnąć tą sytuację. Ale było już za późno. Stało się. Nie zostało jej nic innego jak płynąć z prądem.
© Halucynowaa | WS | X X X