30 marca 2016

[DIS] #4 "Call me beybe"

- Dzięki za czekoladę - uśmiechnęła się do niego szeroko i stanęła przy tej samej ławce, przy której się poznali. Od tego momentu minęło kilka godzin i teraz w parku było całkiem sporo osób, jednak na szczęście nikt nie poznał Jimina. A przynajmniej nikt do nich nie podszedł. Przy gorącej czekoladzie oboje się szybko rozluźnili i chłopak mógł lepiej poznać cudzoziemkę. Sam jednak czuł się podle, bo musiał ją wiele razy okłamywać, żeby nie dowiedziała się o zespole i jego prawdziwym życiu. Wiedział, że prawda w końcu wyjdzie na jaw, ale chciał wykorzystać jej słodką niewiedzę póki miał taką szansę.
- Dzięki za wspaniałe towarzystwo - zsunął maskę na podbródek, a potem ujął delikatnie jej dłoń i zbliżył do swoich ust, tak jak to robią w zagranicznych filmach, jednak zanim zdążyło do czegokolwiek dojść, Ariana szybko ją zabrała i schowała do kieszeni bluzy.
- Oj nie słodź już, bo próchnicy dostanę.
- Psujesz klimat.
- Jaki klimat? - Ariana parsknęła śmiechem, a potem oparła się o plecy ławki i spojrzała na dzieci bawiące się na placu zabaw kawałek dalej.
- Chciałabyś tam pójść i się zabawić? - spytał, podążając za jej wzrokiem.
- Ty chyba masz chcicę, co nie?
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Miałem na myśli zjeżdżanie ze zjeżdżalni, huśtanie się i te sprawy, bezbożnico.
- Może innym razem - puściła do niego oczko, a potem ściągnęła plecak i położyła go przy ławce.
- To może odprowadzić cię...
- Nie. Dzięki, nie musisz.
- Nie zostawię cię tu tak po prostu. Gdzie ty w ogóle mieszkasz?
Wiedział, że przyjechała tu na praktyki taneczne, ale nie wspominała, gdzie nocuje. Nie śpieszyła się również, żeby wyjaśnić mu, co robiła w parku tak wcześnie. Ale nie martwił się. Rozmowa z nią trochę go ośmieliła. Widział, że w końcu mu powie, o ile będzie wystarczająco cierpliwy.
- Niedaleko.
- Gdzie?
- Z innymi praktykantami wynajęliśmy mieszkanie.
- To możemy się jeszcze przejść...
- Nie - przerwała mu. - Dzięki za wszystko, ale już sobie poradzę.
- Ari...
- Przestań się zachowywać jak mój ojciec. Czemu w ogóle ci na tym zależy?
Zamilkł. Nie miał pojęcia, co jej powiedzieć. Dla niego to było normalne, że chłopak opiekuje się dziewczyną, nieważne czy w ogóle się znają, czy lubią... Oddawanie bluzy, odprowadzanie do domu, regularne dzwonienie, by sprawdzić, czy wszystko okej... Nigdy nie miał okazji, by tego wszystkiego spróbować aż do tego dnia i nagle okazało się, że dziewczyny są zupełnie inne niż sobie wyobrażał.
Albo to ta dziewczyna jest inna niż wszystkie.
- Chciałabym jeszcze coś przemyśleć. Potem sama trafię do domu.
- O czym tak intensywnie myślisz?
Zawahała się. Nagle odwróciła się do niego i wbiła w niego wzrok. Jimin poczuł się trochę nieswojo. Nieczęsto ma tyle kontaktu wzrokowego z dziewczyną. Nie, to nawet nie chodziło o to, że jest dziewczyną, ale jej wzrok był... Nietypowy. Gdy na niego patrzyła, czuł się jakby próbowała wwiercić się do jego duszy. Czy tak było ze wszystkimi dziewczynami? Jeśli tak, to już wiedział, czemu do tej pory ich unikał.
- O przyszłości - szepnęła w końcu i uśmiechnęła się nieśmiało, a potem znowu spojrzała na plac zabaw.
- To już raczej zadręczanie się.
- Lubię myśleć.
- To niezdrowe. Im dłużej o czymś myślisz, tym więcej masz do myślenia. Takie błędne koło.
- Dziękuję. Za wszystko.
Zmarszczył brwi. Trochę zbiła go z tropu nagłą zmianą tematu. Robiła to zbyt często.
- Masz telefon? - spytał i tym razem to ona wyglądała na zdezorientowaną.
- Nie przy sobie. A co?
- Chodzisz na miasto bez telefonu?
- A po co mi? Po co ci mój telefon?
- No ciekawe, czemu mogłem o to spytać. - przewrócił oczami, a potem zaczął grzebać w kieszeniach bluzy. Wyciągnął z nich różne pierdółki - jakieś zgniecione paragony, zużyte chusteczki, klucze...
- Napiszesz mi swój numer? - spytał, wyciągając z tego bałaganu długopis, a resztę chowając z powrotem.
- Musiałeś o to spytać?
- A co? Nie chcesz się już ze mną spotkać?
- Nie! Znaczy nie. Po prostu... No nie pamiętam swojego numeru, okej?
- Weź mnie tak nie strasz.
- A ty nie przynoś mi wstydu.
- Ja? - chłopak parsknął śmiechem i pokręcił głową. Po chwili szczerzenia się do niej, sięgnął po jej dłoń. Na początku odsunęła się od niego, ale po chwili zrozumiała, o co mu chodzi.
Chwycił delikatnie jej nadgarstek i podciągnął rękaw bluzy. Położył miękko końcówkę pisaka na jej ciepłej skórze, a potem płynnymi ruchami zapisał swój numer. Gdy skończył, oboje jeszcze przez chwilę wpatrywali się w to "dzieło", zanim dziewczyna się ocknęła i z powrotem naciągnęła rękaw.
- Zadzwoń jak tylko będziesz już w domu, okej?
- Jasne.
Nastał ten moment. Pierwsze pożegnanie. Jimin próbował przypomnieć sobie jakiekolwiek wskazówki na ten temat. Co wypada, a co nie? Jak to zrobić? Jak dać odpowiedni sygnał? Cokolwiek? Czy to naprawdę musiało być tak skomplikowane? Przeklął się w duszy, że nie interesował się tym wcześniej.
Spojrzał na nią i zawahał się przez chwilę. Ale tylko przez chwilę.
Zrobił krok do przodu i pochylił się nad nią śmiało. Pierwszy raz czuł się tak wielki i silny. Nie był pewny, czy to dobrze, ale w tej chwili mu to nie przeszkadzało. Położył dłonie po jej bokach, na ławce, tym samym zmniejszając między nimi dystans. A ona nawet nie drgnęła. Może właśnie to go ośmieliło?
Otworzył dyskretnie usta, planując kolejny ruch, ale zachłysnął się nagłym atakiem zimnego powietrza i niezdarnie odkaszlnął w bok. Ariana uśmiechnęła się delikatnie, ale nic nie powiedziała. Wyprostował się i spojrzał w dół, prosto na nią. Mimowolnie położył dłoń na jej talii, równocześnie delikatnie przykładając usta do jej różowego policzka. Dziewczyna drgnęła i położyła dłonie na jego piersi, jakby chciała go odsunąć, ale tego nie zrobiła.
- Do zobaczenia - szepnął, wydychając ciepłe powietrze prosto w jej twarz. Uśmiechnął się i zrobił mały krok do tyłu, ale wtedy poczuł jej dłoń na dolnej części pleców, jakby chciała go przy sobie zatrzymać. Nie mógł jednak ryzykować, to i tak cud, że do tej pory nikt go nie rozpoznał.
Chwycił tą dłoń i przez chwilę gładził ją kciukiem, a potem nagle się odwrócił i ruszył szybkim krokiem w kierunku domu. Nie odwrócił się już do niej. Teraz musiał zająć się pewną niecierpiącą zwłoki sprawą.

23 marca 2016

[DIS] #3 "Lion"

- Ariano...
- Mów mi Ari - poprosiła, siadając na przeciwko niego. W kawiarence byli tylko oni i inna para, zbyt zajęta sobą, by ich zauważyć. W malutkim pomieszczeniu unosił się zapach ziaren kawy i czekolady, a przez niezbyt duże okna wpadały pierwsze promienie słońca. Jimin wybrał stolik - daleko od wejścia, przy ścianie i dodatkowo usiadł tyłem do okna. Chciał wykorzystać wszystkie możliwe środki bezpieczeństwa, żeby nie musiał się martwić o innych ludzi, którzy by go rozpoznali. Położył czarny plecak przy swoich nogach, a potem sięgnął po menu.
- Więc Ari, na co masz ochotę?
- Coś ciepłego.
- Dobry wybór, bo na tej karcie nie ma nic innego - uśmiechnął się do niej promiennie. - Co powiesz na gorącą czekoladę z truskawkami?
- Wolałabym zwykłą gorącą czekoladę.
Jimin zerknął na nią. Siedziała skulona nisko nad stołem i wpatrywała się w swoje menu. Koc nałożyła na głowę jak kaptur i opatuliła się nim ciasno, jeszcze ciaśniej niż wcześniej, o ile to możliwe. Chłopak odpiął zamek od swojej bluzy.
- Nawet o tym nie myśl - mruknęła cicho, a potem znowu zakaszlała. Jimin już ściągnął jeden rękaw, odsłaniając umięśniony biceps, ale wtedy Ariana wstała, pochyliła się nad stolikiem i go powstrzymała.
- Ani mi się waż. Bo wyjdę.
- Marzniesz.
- Ty też. Dżentelmen się znalazł. Przeżyję. Bywało gorzej.
- Gorzej?
Usiadła na swoim miejscu i spojrzała z powrotem na menu. Po chwili podszedł do nich kelner.
- Tylko gorąca czekolada - powiedziała Ariana, ale kelner spojrzał tylko na nią ze strachem w oczach i zaczął się jąkać.
- Spokojnie - zaczął po koreańsku Jimin, a kelner natychmiast odetchnął z ulgą. - Dwie gorące czekolady z... Lubisz bitą śmietanę? - zwrócił się do dziewczyny, a ona zaczęła od razu kręcić głową.
- Nie, tylko czekolada, nie chcę nic więcej.
- Tak więc z bitą śmietaną, rurkami... Macie pianki? Super. To wszystko, dziękuję. To Ari... - zwrócił się do niej, gdy kelner już odszedł z zamówieniem. -  Skąd jesteś?
- Przyjechałam ze Stanów - odpowiedziała szybko, nawet na niego nie patrząc.
- Naprawdę? Kiedyś byłem w Stanach. W LA, my... - zawahał się. - Odwiedzaliśmy z rodzicami rodzinę.
Nie mógł przecież powiedzieć jej prawdy. Zespół musi zostać tajemnicą, pomyślał.
- A skąd dokładnie jesteś?
- Mała wieś w Missisipi. Nie słyszałeś pewnie nigdy.
- Ale chętnie usłyszę.
Nie odpowiedziała.
- Czyli mieszkasz na wsi? Doisz krowy i takie sprawy?
- Doiłam. Kiedyś. Ale już się wyprowadziłam.
- Czyli jednak nie mieszkasz na wsi?
- Nie, już nie. Rodzice kupili mi kawalerkę, żebym nie musiała codziennie dojeżdżać godzinę na studia.
- O, a co studiujesz?
- Taniec. Jeśli to można nazwać studiowaniem...
- Naprawdę? Też jestem tancerzem! - zawołał radośnie chłopak. W końcu znalazł to "coś", ich wspólny temat.
Ariana podniosła nagle głowę i spojrzała na niego z szeroko otwartymi ustami, ale równocześnie z lekkim uśmiechem.
- Hip-hop? - spytał entuzjastycznie.
- Ogólnie wszystko tańczę, ale w nowoczesnych czuję się najlepiej.
- Popping i te sprawy?
- Kocham, szczególnie breakdance, coś na podobę akrobatyki i w ogóle.
- To może byśmy... - uciął nagle i się zarumienił. - Znaczy... My...
- Dwa razy czekolada z dodatkami - przerwał mu kelner, stawiając przed nimi zamówienie.
- Co to? - spytała dziewczyna, gdy kelner już odszedł kawałek.
- Nasze zamówienie.
- Chciałam tylko czekoladę.
- A masz dodatki gratis.
- Nie, ja nie...
- Przecież ja płacę, to chyba mogę trochę zaszaleć, co nie?
Ariana nic więcej nie powiedziała, przyglądała się tylko chłopakowi zdezorientowana.
- Co? - przerwał niezręczną ciszę Jimin. - Myślałaś, że będziesz płacić?
Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami.
- Różne rzeczy się dzieją - powiedziała cicho po chwili. Koreańczyk zupełnie nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Przez dłuższą chwilę zastanawiał się jak rozpocząć dalszą rozmowę, bo przyjście kelnera kompletnie wybiło go z rytmu. Widział, że coś jest nie tak i nie chciał na razie poruszać niezręcznych tematów.
Jednocześnie poczuł się trochę... Lżej. Jak egoista, ale jednak lżej. Patrząc na nią, wyobrażał sobie straszne rzeczy. Kłótnię z rodzicami o chłopaka, która mogła zakończyć się wylądowaniem na ulicy. Albo bankructwo firmy, w której pracowała, przez co straciła środki do życia. A może chciała zasmakować przygody i wyjechała z rodzinnego miasta, ale nie spodziewała się, jak to może się skończyć?
Przy niej, jego problemy z zespołem stały się takie proste i nieważne. Nie nazwałby ich nawet problemami. Jutro i tak się pogodzą i wrócą do prób.
- Dziękuję - przerwała jego rozmyślania i z delikatnym uśmiechem, wzięła swoją czekoladę. Ewidentnie starała się to ukryć, ale Jimin od razu zauważył, ile radości jej sprawił. Od dawna nikogo tak nie uszczęśliwił. A przecież to była zwykła czekolada.
- To... Co mówiłeś? - spytała, zlizując bitą śmietanę z rurki.
- Nic takiego - mruknął i szybko wziął swoją czekoladę. Niepewnie ściągnął maskę, a potem wyciągnął pierwszą rurkę z czekolady. Kątem oka zauważył, że Ariana zaczęła mu się przyglądać z zaciekawieniem. Uśmiechnął się w myślach. Oblizał usta, a potem powoli zlizał trochę bitej śmietany z rurki, delikatnie muskając ją językiem. Nagle podniósł wzrok i po raz pierwszy złapał z dziewczyną prawdziwy kontakt wzrokowy. Już nie odwracała wzroku, wręcz przeciwnie, pożerała go swoim spojrzeniem. Po chwili cała się zarumieniła. Wyglądała jakby miała zaraz zemdleć, ale nadal twardo się w niego wpatrywała. Poczuł się niezwykle. Niezwykle dziwnie. Chyba sam się o to prosił. Jej piękne, zielone źrenice pożerały go łapczywie, a on nie mógł nic z tym zrobić.
Teraz już nie był pewny, kto tu był lwem.

20 marca 2016

[DIS] #2 "Heat-cold"

- Przestań na mnie wrzeszczeć!
- Chyba zapominasz, do kogo mówisz!
- Przepraszam bardzo, księżniczko, prawie mi przykro!
- Nie drzyjcie się tak - lider stanął między nimi, w jednej dłoni trzymając buta, a w drugiej okulary przeciwsłoneczne.
- On zaczął! - wrzasnął Jin, oburzony wyciągając rękę w stronę Chim Chima.
- Nawet się spokojnie ubrać nie można - mruknął Suga, zabierając od różowowłosego buta. Ziewnął niespiesznie, a potem ruszył gdzieś przed siebie.
- Nie jesteś pępkiem świata.
- Odszczekaj to, gówniarzu.
- Hej! Spokojnie, ludzie, błagam! - wrzasnął Rap Monster, znowu rozdzielając chłopaków. - O co wam w ogóle chodzi?! Pierwszy raz tak na siebie wrzeszczycie!
- Nic nie rozumiesz!
- Bo nie wiem nawet o co chodzi!
- Ten duuu...
- STOP! - wrzasnął Namjoon na całe gardło. Jin otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale lider przyłożył mu palec do ust i zaczął syczeć "cii".
- Nie chcę wiedzieć. Macie to rozwiązać między sobą, jak duże dzieci. Ale nie teraz, odetchnijcie, przemyślcie wszystko i wrócimy do tego później, jak już emocje opadną, okej?
- Spoko. Idę się przejść - burknął szybko Jimin, zanim najstarszy w ogóle zdążył otworzyć usta. Odwrócił się i ruszył w kierunku drzwi.
- Jimin, jest trochę ciemno i...
- To nawet lepiej. Przynajmniej nie będzie tłumów.
Trzasnął drzwiami ze złością i zszedł, a właściwie raczej zbiegł schodami na parter budynku. Zdążył jeszcze w drodze chwycić i nałożyć swoją ulubioną, czarną bluzę z napisem "Supreme" na plecach. Naciągnął na głowę kaptur, a potem wyciągnął z kieszeni czarną maskę na twarz i ją szybko nałożył. Schował dłonie do kieszeni i ruszył szybkim krokiem wzdłuż ulicy.
Był strasznie nabuzowany. Już od dawna nie czuł tak wiele. Z jednej strony - endorfiny, ich występ, wygrana, radość, nie tylko ich, ale także fanów, a z drugiej - testosteron, który skutecznie podzielił ich zespół.
Wystarczyło kilka minut na świeżym powietrzu, by zobaczył, jak głupia i niepotrzebna była ta kłótnia. Wtedy zdenerwował się jeszcze bardziej, że w ogóle dał się ponieść. Ze złością kopnął puszkę, która z brzękiem upadła na środku ulicy.
Jak widać nie pieniądze czy jedzenie, a dziewczyna potrafi skłócić najlepszych przyjaciół, pomyślał z grymasem na twarzy. Jedna miła stylistka. Nic nieznacząca wymiana uśmiechów, spojrzeń. I że też to ona wpadła w oko najstarszemu. Gdy Jimin przywoływał w myślach jej twarz, nie widział nic niezwykłego. Czarne oczy, mały nosek, błyszczące usta... Dziewczyna jakich wiele. Już nawet nie był pewien, czy wyobrażał sobie ją, czy też jakąkolwiek inną Koreankę.
Przeklął pod nosem.
Dobra, powoli, pomyślał, zatrzymując się gwałtownie na środku dróżki w jakimś parku. Myśl, co jest prawidłowe w takiej sytuacji?
Powinieneś go przeprosić. Po prostu. Wrócić i przeprosić. Nie powinieneś się tak zachowywać. Musisz okazywać szacunek starszym. To było głupie i nigdy...
Zamachnął się noga, jakby chciał coś kopnąć, ale trafił jedynie w powietrze. Zaczął kręcić się powoli w miejscu, z głową podniesioną do góry. Musiał wyglądać dosyć śmiesznie, ale o tej porze nikogo nie było na zewnątrz, więc czemu miałby się tym przejąć?
Nie. To nie fair. Nic nie zrobiłeś. To on się na ciebie rzucił. Czemu niby masz być winny? Czemu masz przepraszać? Ten system jest głupi.
Warknął sam na siebie i odgarnął włosy z twarzy. Nagle przestał się obracać. Spojrzał prosto przed siebie i mimowolnie otworzył usta. Nagle ciemna, niebieska próżnia rozbłysła dziką czerwienią. Jakby ktoś wcisnął włącznik, pomyślał z uśmiechem na twarzy.
Krwista plamka wznosiła się powoli nad wieżowcami Seulu, rozjaśniając wszystko i wszystkich. Czuł, jak miasto wstaje do życia. Nie chciał wracać. Nie pamiętał, kiedy ostatnio widział wschód słońca. Na pewno nie miał takiej okazji odkąd zostali trainee, a wcześniej, w szkole? To było zaledwie kilka lat temu, a czuł się jakby był idolem przez wieki, przez całe swoje życie. Straszna perspektywa. Jasne, miał sławę, przyjaciół, właściwie wszystko, czego by zapragnął, ale czuł się jakby nadal czegoś w nim brakowało, najważniejszego trybika.
A teraz w końcu czuł się na siłach, by znaleźć tą brakującą cząsteczkę. Chociaż jedyne co na razie robił to pochłanianie promieni słońca.
Nic nie zrobiłeś, powtórzył sam do siebie, wracając myślami do Jina i ich kłótni. Nie myśl o tym. Skup się na teraz. Jesteś wolny. Możesz wszystko. Możesz...
Nagle usłyszał za sobą chrapliwy kaszel. Odwrócił się zaskoczony.
Na ławce kilka metrów dalej ulokowała się drobna dziewczyna, o długich włosach w kolorze czekolady, zawzięcie oplatających jej twarz. Siedziała z kolanami podciągniętymi pod brodę, przykryta kocem w ciepłych barwach, nie poruszając się, nie zwracając na siebie uwagi.
Chłopak rozejrzał się. W okolicy nie było nikogo. Dosłownie nikogo. Tym bardziej zdziwiła go jej obecność.
Wpatrywała się nienaturalnie zielonymi oczętami gdzieś przed siebie. Na wschód słońca? Może się zgubiła? Albo na kogoś czeka? Ale o tej godzinie?
Jej wzrok był tak pusty, nieobecny, że chłopak nie potrzebował nic więcej, żeby podjąć decyzję.
- Hej! - zawołał, a nieznajoma lekko drgnęła i zwróciła na niego wzrok, ale nie odpowiedziała. Koreańczyk podszedł do niej powoli.
- Cześć - powtórzył, siadając obok niej na ławce. Dziewczyna przełknęła ślinę i odsunęła się kawałek.
- Spoko, nic ci nie zrobię.
- Nie, ja... - zaczęła po angielsku, najwyraźniej trochę skołowana całą sytuacją. - Nie mówię po koreańsku, nie jestem stąd.
- Widać, delikatnie mówiąc - odpowiedział jej po angielsku, nie odwracając wzroku, co ona robiła notorycznie. Co chwilę zerkała na niego, a potem gdzieś w bok, jakby nie była pewna, co zrobić.
Właściwie to całkiem mądre, pomyślał i przyjrzał się jej uważnie. Nie wyglądała jak Azjatka. Nie chodzi nawet o budowę twarzy, bardziej zbliżoną do Europejki czy Amerykanki, ale jej postawa, wyraz twarzy mówiły wszystko. Nawet w takiej sytuacji, gdy siedziała skulona na ławce w środku wielkiego miasta, nie czuł od niej lęku. Była zdezorientowana i nieufna, może trochę nieśmiała, ale w jej oczach nie widział ani krzty strachu. Nie wiedział tylko, czy to aby na pewno dobrze.
- Co tam u ciebie? - zagadał w końcu, gdy nic lepszego mu nie przyszło do głowy.
- Nic - burknęła i schowała buzię w kocu. Jimin podciągnął kolana na ławkę i przyjął tą samą pozycję, co nieznajoma.
- Też bym chciał takie nic. Nie wiem, czy po mnie widać, ale jestem teraz strasznie wkurzony. Pokłóciłem się z kolegą.
Jimin przerwał na chwilę, czekając na jakąś reakcję, ale dziewczyna tylko cicho mruknęła.
- Ale to raczej nic wielkiego.
Zamilkł. Co jeszcze mógł powiedzieć, żeby zwrócić jej uwagę?
Dziewczyna patrzyła gdzieś w trawę i ewidentnie starała się go spławić. I pewnie normalnie by jej pozwolił. Ale dzisiaj nie był w humorze, by dać za wygraną.
Spojrzał na nią z profilu, uważniej. Miała drobny nosek, zaczerwieniony od mrozu, lekko połyskujące usta i gładką skórę. Wyglądała jak wycięta z okładki Elle czy czegoś takiego. Idealnie. Coś mu tu nie pasowało. Człowiek nie może być idealny, nie w prawdziwym świecie. Jednak ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem.
- Chyba mam kaca - przerwała w końcu ciszę dziewczyna, a potem odkaszlnęła. - Zresztą nie wiem, nie pamiętam.
- Kaca? - Jimin parsknął śmiechem, ale gdy tylko dziewczyna na niego spojrzała, zrobił poważną minę i pokiwał głową ze zrozumieniem.
- No.
- To nieźle musiałaś wczoraj zabalować.
Jednak nic nie było po niej widać. Żadnego rozmazanego makijażu, sińców pod oczami, właściwie to wyglądała lepiej niż większość Koreanek o tej porze.
- Boli cię głowa?
- Co ty robisz?
- Co? - spytał i zmarszczył brwi, nie bardzo wiedząc, o co jej chodzi. Dziewczyna rzuciła na niego okiem, a gdy on złapał jej spojrzenie, od razu odwróciła się do niego plecami.
- Nie jest ci tu trochę zimno czy coś?
- Nie widzisz, że próbuję cię spławić...?
- Chim Chim jestem - przerwał jej i wyciągnął w jej stronę dłoń. Dziewczyna spojrzała na nią podejrzliwie i zmarszczyła nos.
- Nie szukam przyjaciół.
- To dobrze, ja też nie. Ale chyba możemy spędzić fajnie razem czas? I tak nie mam za bardzo gdzie iść, a do domu wracać na razie nie chcę.
- Może ja wolę spędzić czas sama?
- Nie sądzę. Wtedy już by cię tu nie było - uśmiechnął się szeroko i podniósł wyciągniętą dłoń wyżej. Dziewczyna przyglądała mu się przez chwilę, a potem westchnęła głośno, wygramoliła swoją dłoń spod koca i uścisnęła dłoń Jimina.
- Ariana.
- Niezbyt koreańsko.
- Nie jestem stąd.
- To już wiem - poczekał chwilę, jakby chciała coś powiedzieć, a potem kontynuował. - Nie chcesz rozwinąć tematu?
Po chwili ciszy, Ariana znowu wyciągnęła dłoń spod koca i zakaszlała w rękaw szarej bluzy, którą miała na sobie, a potem wytarła niezdarnie nos. Jimin westchnął cicho.
- Czy nasza nie-stąd da się zaprosić na gorącą czekoladę?
- Ja...
- Żartowałem, nie masz zbyt wielkiego wyboru - przerwał jej, wstając żwawo z ławki. Chwycił czarny plecak, który leżał pod ławką i nałożył go szybkim ruchem na plecy, zanim ktokolwiek zdążyłby zaprotestować. Ariana otworzyła lekko usta i spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.
- Idziemy? - wyciągnął w jej stronę dłoń, jakby chciał poprosić ją do tańca. Dziewczyna zerknęła na nią, a po chwili wstała i kiwnęła głową, uważnie obserwując Jimina. Cóż, z maską i kapturem na pewno nie wyglądał jak chłopak z sąsiedztwa. Sięgnął dłonią, by ściągnąć maskę, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Przed oczami mrugnęły mu tysiące dziewczyn, z koncertów, z lotnisk, z każdego miejsca, gdzie tylko się pojawiali, gotowe w każdej chwili stratować każdego, kto stanąłby między nimi, a ich "biasem", "oppą", czy jakkolwiek nazywały swojego ulubionego członka zespołu. Było to niesamowite i przerażające zarazem.
- To... Co robisz w parku tak wcześnie? - zawahał się. Przez sekundę, dosłownie sekundę, w jego głowie pojawiła się myśl, że nie powinien tego robić. Ryzyko, że coś pójdzie nie tak, było ogromne. Przecież może zniszczyć jej życie. Ale wtedy usłyszał jej spokojny oddech i pewne kroki podążające za nim i chociaż nadal mógł się wycofać, nie zrobił tego.
- Możemy nie rozmawiać? - usłyszał jej głos i natychmiast powrócił na ziemię. Spojrzał na nią zaskoczony. Chwyciła jego spojrzenie i od razu zaczęła kręcić głową i się tłumaczyć.
- Nie, znaczy, nie o to mi chodziło! Po prostu... Tu jest za zimno na rozmowy. Język mi zamarza.
Odwróciła wzrok zanim zdążyła dokończyć. Przez jego głowę przeleciało wiele pojedynczych myśli zanim parsknął śmiechem i pokiwał głową z uśmiechem. Skupił się na drodze przed nimi. Ariana szła, a właściwie dreptała opatulona ciasno kocem, kawałek za nim, jakby nie chciała iść ramię w ramię. Cóż, możliwe, że w ogóle nie chciała gdziekolwiek iść. Jimin co chwilę zerkał na nią, pilnując żeby się nie zgubiła. Jeszcze tego nie wiedziała, ale właśnie wpadła do paszczy lwa.

20 marca 2016

[A Day In Seoul] #1 "Flash"

Blask oślepił go niespodziewanie. Przymknął na chwilę oczy, ale szybko je otworzył. Zdjęcia musiały wyjść dobrze. Uśmiechnął się zalotnie, a potem przeczesał dłonią włosy w kolorze marchewki. Oblizał usta, powoli i dokładnie, żeby każdy aparat zdążył to zarejestrować. Kątem oka zauważył, że reszta grupy już ruszyła dalej, więc szybko do nich dołączył. Gdy tylko zniknęli w wejściu zza kulisy, przetarł delikatnie oczy. Nie chciał zniszczyć makijażu, ale nie mógł się powstrzymać.
- Wychodzimy za pięć minut. Ostatnie poprawki! - usłyszał głos managera gdzieś z oddali. W garderobie było tyle ludzi, że sam nie wiedział, co ze sobą zrobić. Spojrzał na telewizor wiszący niedaleko. Właśnie występował jeden z młodszych zespołów. Całkiem utalentowany. Nie byli aż tak zsynchronizowani, ale układ mieli nawet ciekawy. Kątem oka zobaczył w dolnym rogu błyskający napis "BTS 27.10". Uśmiechnął się szeroko na samą myśl, ile już zdążyli osiągnąć. Dzisiaj zaczynał się kolejny etap ich kariery. Był gotowy.
Nagle podeszła do niego młoda kobieta, która bez pytania zaczęła psikać mu czymś we włosy. Odruchowo zacisnął powieki. Kobieta drgnęła przerażona i złapała go za ramię.
- Wszystko w porządku?
- Tak, trochę się tylko przestraszyłem - uśmiechnął się do niej.
- Przepraszam, nie...
- Nie, nie martw się. Nie jestem przecież z cukru.
- Oh... - mruknęła, poprawiając grzebieniem jego fryzurę. - Dzięki.
- Co? - zmarszczył brwi i spojrzał na nią.
- Że mnie nie zwyzywałeś od najgorszych.
- Nawet o tym nie pomyślałem.
- Widocznie nie wszystkie boysbandy są takie rozpieszczone.
- Nie wszystkie są zamknięte w złotej klatce - poprawił ją i spojrzał na Taehyunga, tańczącego jakiś dziwny, autorski układ przed lustrem. Po chwili dołączył do niego Hobi, perfekcyjnie naśladując jego połamane ruchy.
- Na scenę! Wszyscy!
- Muszę iść.
- No... Tak. Powodzenia. Będę głosować na Run.
Ukłonił się jej lekko, a potem ruszył za resztą zespołu.
Na podbój tego wieczoru.
© Halucynowaa | WS | X X X