29 listopada 2016

[FD] #3 Broken

Alicia oparła głowę o szybę i obserwowała uciekający krajobraz. Lasy, łąki, pastwiska, teraz to wszystko wyglądało tak... Dziko. Zjawiskowo. Doskonale. Uśmiechnęła się. Otaczał ich chaos i ten chaos był piękny.  Człowiek, starając się wprowadzić ład i harmonię, tylko niszczył to piękno.
Flynn siedział obok niej, delikatnie trzymając jej dłoń i wpatrując się w drogę. Caine co chwilę zerkał na niego w lusterku, ale chłopak starał się udawać, że tego nie widzi. Mężczyzna był strasznie rozdrażniony odkąd dowiedział się, że jadą z nimi. Jednak argument "nawet nie potrafisz obsługiwać się tym ustrojstwem" ostatecznie go przekonał. Flynn nadal nie rozumiał jak po takim czasie nadal nie nauczyli się posługiwać bronią. Przecież musieli wcześniej trafić na jakichś umarlaków, ludzi, kogokolwiek.
Spojrzał za siebie. Mackenzie położyła się na siedzeniu, a Jenna z zamkniętymi oczami gładziła jej włosy. Była to drobna staruszka, z krótkimi włosami i zmarszczkami na całej twarzy, nie wyróżniała się za bardzo. To był bardzo niebezpieczny świat dla takich ludzi. I dla ludzi, którzy się z takimi ludźmi trzymali.
"Im szybciej dotrzemy na wybrzeże, tym szybciej będziemy mogli się pożegnać", pomyślał Flynn. Ta rodzina tylko by ich spowalniała, sami z Alicią poradzą sobie lepiej. Jednak ona chyba nie zdawała sobie z tego sprawy. Spojrzał na nią.
Czekoladowe fale łagodnie opadały na jej klatkę piersiową. Były zbyt długie, niebezpieczne, a jednak nie mógł jej przekonać do małego cięcia. Drobne, blade usta były nieznacznie rozchylone, prosty nosek poruszał się przy każdym wdechu, a lekko opadające, szczenięce oczka w zamyśleniu obserwowały świat za oknem.
Nie pasowała tutaj. Była dzieckiem, a nie żołnierzem. Przypominała mu księżniczkę z bajki - wrażliwą i niewinną, nieprzygotowaną do ciągłej walki o przetrwanie, poszukującą swojego księcia na białym rumaku, który ją ochroni przed złym światem.
Ale pozory mylą.
Oh, jak bardzo mylą. Ścisnął mocniej jej dłoń.
Po kilku godzinach jazdy, auto nagle się zatrzymało.
- Czemu stoimy?
- Przerwa na siusiu - Alicia wyprostowała się i rozciągnęła ręce. Mackenzie usiadła nieprzytomnie i przetarła oczy.
- Sprawdzę samochody, może coś w nich jeszcze jest. Wy - warknął do rodzeństwa - moglibyście się na coś przydać i sprawdzić stację.
- Jasne - uśmiechnęła się do nich Alicia, w czasie gdy Flynn wyskoczył z samochodu i, nie czekając na siostrę, wbił do budynku, otwierając drzwi z impetem. Spokojnie podszedł do jedynego szwendacza w zasięgu wzroku i bez emocji wbił mu ostrze w skroń. Gdy się odwrócił, zauważył Alicię, stojącą kilka metrów dalej, niepewnie trzymającą nóż.
- Co? - warknął, wycierając ostrze o ubranie umarlaka. Dziewczyna pokręciła głową i rozejrzała się od niechcenia. Na szafkach nie zostało zbyt wiele produktów, wiele z nich pewnie już była przeterminowana. Jej uwagę przykuł kolorowy koszyk z zabawkami z jakiejś promocji.
- Musimy porozmawiać - powiedział Flynn, ruszając za nią w stronę koszyka.
- Co ty nie powiesz.
Alicia wyciągnęła z kosza śnieżnobiałego misia z różową kokardką na szyi  i uśmiechnęła się ponuro. Po chwili odwróciła się i chciała wrócić do vana, ale Flynn ją powstrzymał.
- Zostaw to.
- Kenzie...
- Wiem - przerwał jej. - Alicia, gdy dotrzemy na wybrzeże, będziemy musieli się pożegnać z rodzinką.
- O czym ty mówisz?
- Nie udawaj idiotki. Są balastem, pojechaliśmy z nimi tylko dlatego, że mieli samochód...
- Flynn, przestań. Zachowujesz się jak dupek. Nie jesteś taki. My nie jesteśmy tacy. Nie zostawimy ich, nie poradzą sobie bez nas.
- My nie poradzimy sobie z nimi. Psychopata, przygłucha i histeryczka. I do tego ta dziewczynka... Właściwie to ona jest z nich wszystkich najbardziej pomocna.
Alicia spojrzała na niego z szeroko otwartymi ustami i prychnęła z niedowierzaniem.
- Czy ty słyszysz sam siebie? Traktujesz ich jak przedmioty. "Oh, ten jest zepsuty, ale ta umie trzymać broń to się przyda". No kurwa, ludzi się nie używa.
- Jeśli nie wykorzystujesz ludzi, oni wykorzystają ciebie.
- Kto cię tego nauczył? Ojciec?
Jego dłoń mimowolnie powędrowała w górę, jednak zatrzymał ją tuż zanim dotknęła policzka Alicii. Dziewczyna zamknęła oczy i odchyliła lekko głowę, aby uciec przed ciosem.
Flynn zacisnął zęby. Ten odruch był w niej tak głęboko zakorzeniony...
Złapał ją delikatnie za podbródek i zmusił, żeby na niego spojrzała.
- Nigdy więcej o nim nie mów. To już było, nie musisz tam wracać.
  - Naprawdę? Bo za każdym razem, jak na ciebie patrzę, widzę jego. Po co komu argumenty skoro masz pięść. Chcesz go wymazać z pamięci, ale prawda jest taka, że wychował cię na swojego syna. On żyje w tobie, nawet jeśli nie chcesz się do tego przyznać. I to cię boli, że nie możesz tego zmienić, że...
- Przepraszam - przerwał jej nagle, przyciskając jej głowę do piersi. Zanurzył twarz w jej włosach i objął ją mocno. Odwzajemniła uścisk dopiero po chwili zastanowienia. Stali tak, żadnych słów, tylko niezręczna cisza. Dawniej, gdy do niej przychodził, oboje wybuchali płaczem.
Jednak te czasy minęły, pomyślał, ściskając ją mocniej.
- Nie przepraszaj - powiedziała po dłuższej chwili. - On też przepraszał, a następnego dnia dalej było tak samo. Flynn, nie zostawiamy Kenzie ani jej rodziny. Oni pomogli nam, my pomożemy im. Musimy.
- Proszę, nie zgrywaj bohaterki. Ostatnim razem nie skończyło się to najlepiej.
- Ostatnim razem - warknęła, wyrywając mu się z objęć. - On był egoistą. Ty byłeś egoistą. Nadal się niczego nie nauczyłeś? Ludzie giną, gdy myślisz tylko o sobie, jak uratować swój tyłek...
- Nie myślę tylko o sobie - przerwał jej cicho, chwytając ją delikatnie za dłoń. - Ludzie są niebezpieczni. Źli. Nie chcę, żebyś się na nich zawiodła. Nie chcę, żeby coś ci się stało.
- Szkoda, że dopiero teraz o tym myślisz.
Wyrwała mu rękę i sięgnęła po misia, który upadł na ziemię w trakcie ich rozmowy.
Flynn obserwował ją z zaciśniętymi wargami.
"To nie jest takie proste! Nie jestem taki jak ty, nie jestem nieustraszony, chciałbym, ale nie jestem! Przepraszam, że nie potrafiłem się obronić, przepraszam, że jestem takim kiepskim bratem!", chciał wykrzyczeć jej prosto w twarz, jednak nie potrafił. Miała rację - wolał ją uderzyć i w ten sposób rozładować emocje niż powiedzieć jej, co o tym wszystkim myśli. Był słaby, tak jak ich ojciec.
Poczuł łzy napływające mu do oczu.
Gdy Alicia znowu na niego spojrzała, stał z podniesioną głową, zimny, obojętny. Minęła go bez słowa. Stanęła dopiero przy drzwiach.
- Młodzi są siłą. To my kreujemy świat, w którym żyjemy. Jeśli będziemy nieczuli, świat będzie nieczuły. Nie chcę, żeby dzieci takie jak Mackenzie musiały dorastać w takim świecie. Nie zostawimy ich. Pojedziemy na wybrzeże. Znajdziemy twój wyimaginowany raj. I będziemy żyć długo i szczęśliwie. Obiecuję.
Ruszyła do vana, a Flynn dopiero po chwili odważył się spojrzeć w jej kierunku.
Mackenzie siedziała na miejscu kierowcy i rozmawiała z Caroline. Alicia podeszła do nich i pokazała im misia. Na pierwszy rzut oka, dziewczynka nie wyglądała na zachwyconą, "ile ja mam lat, sześć?", mówiło jej spojrzenie, ale po krótkiej rozmowie wzięła pluszaka i obejrzała go podejrzliwie.
Alicia rozmawiała z nimi jeszcze przez dłuższą chwilę, za każdym razem gdy otwierała usta, Mackenzie i Caroline stawały się jeszcze bardziej roześmiane. Nagle spojrzała w stronę Flynna i uśmiechnęła się promiennie.
Nie, nie była księżniczką z bajki. Była królową. Niezależna, pewna siebie, pełna charyzmy i nieprzewidywalna. Ukrywała swoją siłę pod maską ślicznej, trochę humorzastej i nierozgarniętej nastolatki, ale on znał ją zbyt długo, aby dać się na to nabrać. Wiedziała, co zrobić, żebyś poczuł się potrzebny, abyś zapomniał o jej mocy. Wiedziała, jak zdobyć zaufanie, a następnie gdzie uderzyć, żeby zabolało.
I nienawidził jej za to.
Chciał być jej starszym bratem, w którym znajdzie oparcie, tak aby nie musiała ciągle grać i udawać, że nic się nie stało. Chciał panować nad całą sytuacją, być liderem, który zapewni jej bezpieczeństwo. W praktyce było kompletnie na odwrót.
Nienawidził jej, bo była idealnie przystosowana do tego nowego świata, a on nie.
Nienawidził myśli, że stała się taka przez niego. Musiała być silna tylko dlatego, że on był słaby.
Odwrócił wzrok i ruszył w głąb sklepu. Gdy już znalazł się między szafkami, jednym, szybkim ruchem wytarł policzki, a potem zaczął pakować do plecaka co ważniejsze przedmioty.

1 komentarz

© Halucynowaa | WS | X X X