11 kwietnia 2016

[DIS] #5 "Comeback"

Powolnym krokiem przemierzał ulice Seulu. Ścieżki - może lepiej tak je nazwać, bo były tak wąskie, że nawet samochód ledwo by się w nich zmieścił. Widział szczęśliwe pary spacerujące w blasku gwiazd, psy i koty rozkoszujące się spokojem nocy, biegaczy, rowerzystów, rolkarzy, nawet starsze panie, które zawzięcie uprawiały nordic walking. Każda spotkana osoba wywoływała głupkowaty uśmiech na jego twarzy. Żałował, że nie mógł innym podarować tego uśmiechu - musiał założyć maskę, okulary przeciwsłoneczne i kaptur, żeby nikt go nie rozpoznał.
Nigdy wcześniej nie miał okazji, by spokojnie spacerować po mieście, pozostając przy tym niezauważonym. Co było strasznie głupie. Nie rozumiał, czemu menadżer ciągle im zabraniał wychodzić na takie przechadzki - jak widać przy dobrych środkach ostrożności, nawet on potrafi nie wzbudzać sensacji.
Wiedział, że pewnie wszyscy go szukają, od rana jego telefon ciągle wibrował, ale wcale mu się nie śpieszyło do domu. W końcu czuł się wolny. Te wszystkie harmonogramy, spotkania, ćwiczenia, praca właściwie 24/7 i to od ich debiutu... Zupełnie zapomniał, jak jego życie wyglądało zanim został trainee, a ten jeden dzień wystarczył, żeby kompletnie zatracił się we wspomnieniach.
Jednak gdy już trafiał do szufladki "wspomnienia z Busan", do jego myśli nagle wdzierał się obraz tłumów ludzi, którzy na niego czekali, którzy na niego liczyli - fani, wytwórnia, reszta zespołu... Nawet jeśli mu się to podobało, nie mógł uciekać wiecznie. To byłoby bardzo samolubne.
Dlatego właśnie nagle się zatrzymał. Zamknął oczy i powoli wciągnął zimne, nocne powietrze. Ah, jak żałował, że wcześniej nie padało. Albo, że nie mieszkali gdzieś w środku parku czy innego trawnika. Kochał te zapachy, zupełnie inne od tych panujących w garderobie czy na scenie, i chciał się nimi nacieszyć, zanim powróci do rzeczywistości.
Ale nie mógł dalej tego przedłużać, już i tak o kilka godzin za długo z tym zwlekał. Chodził w kółko tymi samymi drogami, specjalnie unikając tej prowadzącej do dormu. Teraz czas być mężczyzną, pomyślał. Zanim zdążyłby się rozmyślić, otworzył oczy, szybko podszedł do drzwi budynku i gwałtownie je otworzył.
- Jimin! - usłyszał głos Taehyunga, który zerwał się ze schodów i szybko do niego podbiegł. - Nic ci nie jest! - ucieszył się i przytulił go na powitanie.
- Bo nic ci nie jest, co nie? - spytał stojący za nim Hobi, uważnie przypatrując się przybyszowi.
- Szczerze to sam już nie wiem - Jimin uśmiechnął się na ich widok i poklepał V po plecach, a potem się odsunął i ściągnął swój kamuflaż.
- Jakiś taki szczęśliwy jesteś. Brałeś coś?
- Wyobraźnia cię ponosi. Śliczny dzień. Noc. Wszystko śliczne! Chyba czegoś takiego potrzebowałem.
- "Czegoś takiego" czyli czego? Co robiłeś?
- Spacerowałem. W końcu poczułem się jak Jimin-ja, a nie jak Jimin, ten z BTS.
- To ty się tam relaksujesz, a chłopaki wydzwaniają, zamartwiają się, Jin hyung nawet sam chciał cię szukać, ale menadżer nie chciał, żeby on też się zgubił...
- A gdzie on jest? - przerwał mu Jimin i zaczął już wchodzić po schodach.
- W pokoju pewnie.
Zanim odpowiedzieli, chłopak zdążył już przejść spory kawałek i pewnie ich nie usłyszał, ale wiedział doskonale, gdzie szukać swojego przyjaciela. Zapukał cicho, a potem wszedł do jednego z pokoi. Suga, który leżał na najbliższym łóżku, podniósł lekko głowę i uśmiechnął się.
- Znalazła się zguba. Dobrze, że nic ci nie jest - powiedział i podniósł kciuk do góry, kiwając przy tym głową z aprobatą, a potem, jak gdyby nigdy nic, położył się z powrotem.
- Taa, też się cieszę. A gdzie Jin hyung?
- Jimin! - zawołał najstarszy i zeskoczył ze swojego łóżka, zanim Chim Chim zdążył skończyć myśl.
- Hyung, ja...
- Przepraszam - dokończył za niego Jin.
- Tak - uśmiechnął się Jimin i wyciągnął w jego stronę rękę na zgodę. - To było głupie.
- Bardzo głupie - zaśmiał się najstarszy. Zignorował jego dłoń i przytulił go niepewnie. Jimin, zaskoczony, dopiero po chwili odwzajemnił uścisk.
- Nie rób tak więcej, nawet nie wiesz jak się martwiłem, gdy tak nagle zniknąłeś.
- Nie kłóćmy się.
- Wyjąłeś mi to z ust.
Przez chwilę przytulali się w ciszy. Jednak nie było im dane pogodzić się w ciszy.
Nagle do pokoju wpadł Taehyung i zepchnął ich z drogi, a potem szybko przeskoczył łóżko Sugi i schował się za nim. Tuż za nim wleciał Hobi, trzymając w dłoni butelkę i wykrzykując coś niewyraźnie. Zrobił krok w stronę V, jednak wtedy oberwał skarpetą w twarz.
- Wynocha z mojego pokoju! - wrzasnął Suga i przewrócił się w łóżku. Chłopcy kompletnie go zignorowali i po chwili skakali po łóżku Jina, wykonując przy tym jakiś dziwny taniec.
Czyli to, co zwykle, wyszczerzył się Chim Chim i od razu dołączył do swoich kolegów.


Cisza nocna nastała szybciej niż by tego chcieli. Mieli jutro sesję, więc musieli iść spać wcześniej. Jimin akurat mył zęby, gdy do łazienki wszedł Taehyung.
- A tak serio... - zaczął i również nałożył trochę pasty na szczoteczkę. - To co robiłeś?
- A szy fo fażne?
- Ważne. Jak wróciłeś wyglądałeś... No inaczej. I jestem ciekawy, co się tam działo. Bo chyba mi nie powiesz, że przez tyle czasu tylko spacerowałeś?
- A co jeśli tak było? - spytał Jimin po chwili, gdy wypłukał usta. Tae obserwował go uważnie, trzymając szczoteczkę z pastą i opierając się o wannę.
- To kłamiesz. Widzę to w tej twojej uroczej buźce.
- Próbujesz mnie zbajerować?
- A działa?
- Nie - zakończył lakonicznie rozmowę Jimin i wyszedł z łazienki, zanim temat zdążyłby się rozwinąć.
Właściwie to nie wiedział, czemu nie chciał powiedzieć o wszystkim Taehyungowi. Przecież on nigdy by go nie wydał, wręcz przeciwnie, mógłby mu pomóc w rozwijaniu tej relacji. Jak prawdziwy przyjaciel. Ale może podświadomie czuł, że to wszystko jest bardziej skomplikowane niż wygląda?
Że ona jest bardziej skomplikowana, pomyślał, kładąc się na swoim łóżku. Chwycił swój telefon i spojrzał na ekran. Prawie dwudziesta trzecia. Żadnych wiadomości.
Zmarszczył brwi. Przecież nie mogła zgubić jego numeru. Może chciała grać niedostępną? Chciała, żeby się martwił? Albo po prostu go olała, podpowiedział mu wewnętrzny głos, jednak chłopak szybko zakleił mu usta.
Czemu miałaby go olać? Był miły, przystojny i gorący. I postawił jej czekoladę.
Jutro na pewno napisze.
Na pewno.
A nawet jeśli nie, nic się nie stało. Spędzili miło czas, ale to tylko jedna z wielu. Wystarczy, że znowu wyjdzie na ulice i znajdzie się wiele chętnych, którym mógłby postawić czekoladę. Dopiero dzisiaj dotarło do niego, że to takie proste.
Odłożył telefon na szafkę i ułożył się wygodnie w łóżku.
Jimin, tygrysie, do boju, uśmiechnął się sam do siebie.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Halucynowaa | WS | X X X