25 lipca 2016

[DIS] #10 "Turn it up"

Nogi poprowadziły go same. Przez całą drogę miał pustkę w głowie. Jakby wampir wyssał wszystkie jego myśli. Więcej, wszystkie czynności życiowe. Usiadł na ławce.
Jungkook się głodzi, nagle rozbrzmiało w jego umyśle. Pokręcił głową, jakby chciał strzepnąć tą myśl z siebie. Bezskutecznie. To było realne.
Podkurczył nogi i objął je rękoma. Uszczypnął się w ramię. A potem jeszcze raz. I kolejny, szczypał to samo miejsce dopóki ból był nadal dokuczliwy. Czuł jak gniew w nim narasta.
Idiota, pomyślał. Jak mógł to ukrywać? Jak oni wszyscy mogli to ukrywać?
Jednak jego umysłem szybko zawładnęła inna myśl - co zrobić, żeby im pomóc?
- Znowu się spotykamy - usłyszał nagle za sobą. Zamarł w bezruchu. Nie spojrzał na nią, nic nie powiedział.
- Chim Chim? - usiadła obok niego. - Co się stało?
Wdech. Wydech. Wdech.
Czas na męską decyzję. Nie będzie lepszej okazji.
Nie możemy się na razie spotykać, pomyślał, jednak nie mógł tego z siebie wydusić. W czasie gdy całe życie idola wysysało z niego energię, to właśnie ta dziewczyna była jego ogromną ładowarką. Nie chciał, żeby tak było, nie chciał się uzależniać od nikogo, ale taka była prawda. W świecie, gdzie wszyscy wokół znali jego imię, ona jedyna nie była niczego świadoma. Była prawdziwa. I niezwykła. Chciał pomóc chłopakom, ale nie takim kosztem. Nie chciał z niej rezygnować.
- Czy ty płaczesz? - usłyszał jej cichy głosik i szybko odwrócił głowę. Po chwili poczuł jej głowę wtulającą się w jego bark, jej dłonie niepewnie obejmujące jego ramię. Podkurczył się jeszcze bardziej.
- Nic mi nie jest.
- Widzę - zaczęła wodzić palcami po jego nagich rękach.
- Gorszy dzień.
- Znowu się pokłóciłeś z kolegą?
Podniósł głowę i spojrzał na nią. Nie sądził, że będzie o tym pamiętała.
- Coś w tym rodzaju.
Brodę oparła na jego barku i skierowała na niego te lekko uśmiechnięte, szczenięce oczy. Dopiero zauważył, że "ukradła" jego jedną rękę i schowała ją w luce między swoimi podkurczonymi kolanami, a brzuchem. Splotła ich palce, a drugą dłonią dalej wędrowała po całej ręce. W górę i w dół, w górę i w dół... Nie mógł się skupić. Była tak blisko.
- Na pewno wszystko będzie okej.
- Jasne, nie martw się - uśmiechnął się do niej mimowolnie. Taehyung od razu by się domyślił, że jego serce właśnie rozpada się na milion kawałków i od razu by zareagował, jednak Ariana jedynie kiwnęła głową i uśmiechnęła się do niego.
Gdyby tylko wiedziała...

***

Spędzili razem cały dzień. Znowu. Na początku siedzieli w niezręcznej ciszy, jednak w końcu znaleźli "bezpieczne" tematy do rozmowy. Gadali o jedzeniu, rodzinie, o tańcu... Opowiedziała mu o swoim licznym rodzeństwie, o domku na farmie, gdzie spędziła większość swojego życia, o swojej pasji i właściwie całą swoją historię, aż do pobytu w Seulu. On również nie pozostawał jej dłużny, powiedział jej o wszystkim, jedynie lekko naciągając historię, żeby zespół dalej pozostał tajemnicą.
Siedzieli teraz na ławce. Ari przeciągnęła się i ziewnęła.
- Zamknij buzię, bo ci krowa nasika.
- Ale jesteś dziecinny.
- Chyba ty.
Ari spojrzała na niego ze zmarszczonym nosem. Po chwili oboje wybuchli śmiechem.
- To jest takie głupie - przetarła oczy swoimi małymi piąstkami.
- Nie musisz mi tego mówić.
Jimin spojrzał na mały, biały zegarek na jej nadgarstku. Wpół do dziewiętnastej.
- Dobra. Muszę już...
- Ani mi się waż - przerwała mu.
- Muszę iść.
- Nie musisz. Mamy na dzisiaj plany.
- Mamy?
- Tak. Trzeba cię troszkę rozluźnić - dźgnęła go palcem w brzuch i chciała to zrobić jeszcze raz, jednak Jimin chwycił jej nadgarstek. Wtedy dźgnęła go drugą ręką.
- Przestań - chciał złapać jej drugą rękę, jednak schowała ją za plecami.
- Uuu, teraz to się zlękłam. Dobra, idziemy - wstała żwawo i pociągnęła go za sobą. Zdziwiło go jej zachowanie. Zwykle była bardziej spokojna, senna. Nieśmiała, jakby nie chciała z nim w to dalej brnąć. Teraz coś się zmieniło.
- Gdzie?
- Zobaczysz.

***

Ludzie, mnóstwo ludzi. Mgła. Nie, to dym. Światło. Czerwone, czarne, znowu czerwone... Stroboskop. Jasno, ciemno, jasno, ciemno. Jeśli czerwono to jasno. Muzyka. Raczej dudnienie.
Nagle poczuł czyjąś dłoń na twarzy, ciało ocierające się o niego, właściwie wiszące na nim. Chwyta je w locie. Jedna ręka na wypukłości, druga trochę wyżej. Postać ściska go nogami, prawie upada do przodu, jednak odzyskuje równowagę. Czuje jej oddech na szyi, wędruje coraz wyżej.
I znika. Ktoś go łapie za rękę i próbuje ciągnąć w inną stronę. Nie opiera się. W końcu tłum się rozluźnia, światła gasną, a on znowu może oddychać. Nagle ktoś go popycha. Upada, uderza w noś plecami. Miękko. Skórzane? Fotel. Nie, większe. Kanapa. Po chwili postać siada na nim. Czuje jej palce, muskające jego obojczyki, pierś... Jimin sięga rękoma niżej, próbuje zdjąć koszulkę, jednak postać go powstrzymuje, chwyta jego nadgarstki i unieruchamia nad jego głową. Czuje jej oddech, jej usta muskające jego szyję, uszy, policzki... Chce więcej, znacznie więcej. Próbuje się ruszyć, wziąć to, czego ona nie chce mu dać, jednak jest taki zmęczony, taki słaby.
Ona dalej się z nim bawi, drażni go. Jednak Jimin chłonie ją, jej energię i to, co ma do zaoferowania całym sobą, dopóki i ona nie znika.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Halucynowaa | WS | X X X