23 marca 2016

[DIS] #3 "Lion"

- Ariano...
- Mów mi Ari - poprosiła, siadając na przeciwko niego. W kawiarence byli tylko oni i inna para, zbyt zajęta sobą, by ich zauważyć. W malutkim pomieszczeniu unosił się zapach ziaren kawy i czekolady, a przez niezbyt duże okna wpadały pierwsze promienie słońca. Jimin wybrał stolik - daleko od wejścia, przy ścianie i dodatkowo usiadł tyłem do okna. Chciał wykorzystać wszystkie możliwe środki bezpieczeństwa, żeby nie musiał się martwić o innych ludzi, którzy by go rozpoznali. Położył czarny plecak przy swoich nogach, a potem sięgnął po menu.
- Więc Ari, na co masz ochotę?
- Coś ciepłego.
- Dobry wybór, bo na tej karcie nie ma nic innego - uśmiechnął się do niej promiennie. - Co powiesz na gorącą czekoladę z truskawkami?
- Wolałabym zwykłą gorącą czekoladę.
Jimin zerknął na nią. Siedziała skulona nisko nad stołem i wpatrywała się w swoje menu. Koc nałożyła na głowę jak kaptur i opatuliła się nim ciasno, jeszcze ciaśniej niż wcześniej, o ile to możliwe. Chłopak odpiął zamek od swojej bluzy.
- Nawet o tym nie myśl - mruknęła cicho, a potem znowu zakaszlała. Jimin już ściągnął jeden rękaw, odsłaniając umięśniony biceps, ale wtedy Ariana wstała, pochyliła się nad stolikiem i go powstrzymała.
- Ani mi się waż. Bo wyjdę.
- Marzniesz.
- Ty też. Dżentelmen się znalazł. Przeżyję. Bywało gorzej.
- Gorzej?
Usiadła na swoim miejscu i spojrzała z powrotem na menu. Po chwili podszedł do nich kelner.
- Tylko gorąca czekolada - powiedziała Ariana, ale kelner spojrzał tylko na nią ze strachem w oczach i zaczął się jąkać.
- Spokojnie - zaczął po koreańsku Jimin, a kelner natychmiast odetchnął z ulgą. - Dwie gorące czekolady z... Lubisz bitą śmietanę? - zwrócił się do dziewczyny, a ona zaczęła od razu kręcić głową.
- Nie, tylko czekolada, nie chcę nic więcej.
- Tak więc z bitą śmietaną, rurkami... Macie pianki? Super. To wszystko, dziękuję. To Ari... - zwrócił się do niej, gdy kelner już odszedł z zamówieniem. -  Skąd jesteś?
- Przyjechałam ze Stanów - odpowiedziała szybko, nawet na niego nie patrząc.
- Naprawdę? Kiedyś byłem w Stanach. W LA, my... - zawahał się. - Odwiedzaliśmy z rodzicami rodzinę.
Nie mógł przecież powiedzieć jej prawdy. Zespół musi zostać tajemnicą, pomyślał.
- A skąd dokładnie jesteś?
- Mała wieś w Missisipi. Nie słyszałeś pewnie nigdy.
- Ale chętnie usłyszę.
Nie odpowiedziała.
- Czyli mieszkasz na wsi? Doisz krowy i takie sprawy?
- Doiłam. Kiedyś. Ale już się wyprowadziłam.
- Czyli jednak nie mieszkasz na wsi?
- Nie, już nie. Rodzice kupili mi kawalerkę, żebym nie musiała codziennie dojeżdżać godzinę na studia.
- O, a co studiujesz?
- Taniec. Jeśli to można nazwać studiowaniem...
- Naprawdę? Też jestem tancerzem! - zawołał radośnie chłopak. W końcu znalazł to "coś", ich wspólny temat.
Ariana podniosła nagle głowę i spojrzała na niego z szeroko otwartymi ustami, ale równocześnie z lekkim uśmiechem.
- Hip-hop? - spytał entuzjastycznie.
- Ogólnie wszystko tańczę, ale w nowoczesnych czuję się najlepiej.
- Popping i te sprawy?
- Kocham, szczególnie breakdance, coś na podobę akrobatyki i w ogóle.
- To może byśmy... - uciął nagle i się zarumienił. - Znaczy... My...
- Dwa razy czekolada z dodatkami - przerwał mu kelner, stawiając przed nimi zamówienie.
- Co to? - spytała dziewczyna, gdy kelner już odszedł kawałek.
- Nasze zamówienie.
- Chciałam tylko czekoladę.
- A masz dodatki gratis.
- Nie, ja nie...
- Przecież ja płacę, to chyba mogę trochę zaszaleć, co nie?
Ariana nic więcej nie powiedziała, przyglądała się tylko chłopakowi zdezorientowana.
- Co? - przerwał niezręczną ciszę Jimin. - Myślałaś, że będziesz płacić?
Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami.
- Różne rzeczy się dzieją - powiedziała cicho po chwili. Koreańczyk zupełnie nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Przez dłuższą chwilę zastanawiał się jak rozpocząć dalszą rozmowę, bo przyjście kelnera kompletnie wybiło go z rytmu. Widział, że coś jest nie tak i nie chciał na razie poruszać niezręcznych tematów.
Jednocześnie poczuł się trochę... Lżej. Jak egoista, ale jednak lżej. Patrząc na nią, wyobrażał sobie straszne rzeczy. Kłótnię z rodzicami o chłopaka, która mogła zakończyć się wylądowaniem na ulicy. Albo bankructwo firmy, w której pracowała, przez co straciła środki do życia. A może chciała zasmakować przygody i wyjechała z rodzinnego miasta, ale nie spodziewała się, jak to może się skończyć?
Przy niej, jego problemy z zespołem stały się takie proste i nieważne. Nie nazwałby ich nawet problemami. Jutro i tak się pogodzą i wrócą do prób.
- Dziękuję - przerwała jego rozmyślania i z delikatnym uśmiechem, wzięła swoją czekoladę. Ewidentnie starała się to ukryć, ale Jimin od razu zauważył, ile radości jej sprawił. Od dawna nikogo tak nie uszczęśliwił. A przecież to była zwykła czekolada.
- To... Co mówiłeś? - spytała, zlizując bitą śmietanę z rurki.
- Nic takiego - mruknął i szybko wziął swoją czekoladę. Niepewnie ściągnął maskę, a potem wyciągnął pierwszą rurkę z czekolady. Kątem oka zauważył, że Ariana zaczęła mu się przyglądać z zaciekawieniem. Uśmiechnął się w myślach. Oblizał usta, a potem powoli zlizał trochę bitej śmietany z rurki, delikatnie muskając ją językiem. Nagle podniósł wzrok i po raz pierwszy złapał z dziewczyną prawdziwy kontakt wzrokowy. Już nie odwracała wzroku, wręcz przeciwnie, pożerała go swoim spojrzeniem. Po chwili cała się zarumieniła. Wyglądała jakby miała zaraz zemdleć, ale nadal twardo się w niego wpatrywała. Poczuł się niezwykle. Niezwykle dziwnie. Chyba sam się o to prosił. Jej piękne, zielone źrenice pożerały go łapczywie, a on nie mógł nic z tym zrobić.
Teraz już nie był pewny, kto tu był lwem.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Halucynowaa | WS | X X X