20 marca 2016

[DIS] #2 "Heat-cold"

- Przestań na mnie wrzeszczeć!
- Chyba zapominasz, do kogo mówisz!
- Przepraszam bardzo, księżniczko, prawie mi przykro!
- Nie drzyjcie się tak - lider stanął między nimi, w jednej dłoni trzymając buta, a w drugiej okulary przeciwsłoneczne.
- On zaczął! - wrzasnął Jin, oburzony wyciągając rękę w stronę Chim Chima.
- Nawet się spokojnie ubrać nie można - mruknął Suga, zabierając od różowowłosego buta. Ziewnął niespiesznie, a potem ruszył gdzieś przed siebie.
- Nie jesteś pępkiem świata.
- Odszczekaj to, gówniarzu.
- Hej! Spokojnie, ludzie, błagam! - wrzasnął Rap Monster, znowu rozdzielając chłopaków. - O co wam w ogóle chodzi?! Pierwszy raz tak na siebie wrzeszczycie!
- Nic nie rozumiesz!
- Bo nie wiem nawet o co chodzi!
- Ten duuu...
- STOP! - wrzasnął Namjoon na całe gardło. Jin otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale lider przyłożył mu palec do ust i zaczął syczeć "cii".
- Nie chcę wiedzieć. Macie to rozwiązać między sobą, jak duże dzieci. Ale nie teraz, odetchnijcie, przemyślcie wszystko i wrócimy do tego później, jak już emocje opadną, okej?
- Spoko. Idę się przejść - burknął szybko Jimin, zanim najstarszy w ogóle zdążył otworzyć usta. Odwrócił się i ruszył w kierunku drzwi.
- Jimin, jest trochę ciemno i...
- To nawet lepiej. Przynajmniej nie będzie tłumów.
Trzasnął drzwiami ze złością i zszedł, a właściwie raczej zbiegł schodami na parter budynku. Zdążył jeszcze w drodze chwycić i nałożyć swoją ulubioną, czarną bluzę z napisem "Supreme" na plecach. Naciągnął na głowę kaptur, a potem wyciągnął z kieszeni czarną maskę na twarz i ją szybko nałożył. Schował dłonie do kieszeni i ruszył szybkim krokiem wzdłuż ulicy.
Był strasznie nabuzowany. Już od dawna nie czuł tak wiele. Z jednej strony - endorfiny, ich występ, wygrana, radość, nie tylko ich, ale także fanów, a z drugiej - testosteron, który skutecznie podzielił ich zespół.
Wystarczyło kilka minut na świeżym powietrzu, by zobaczył, jak głupia i niepotrzebna była ta kłótnia. Wtedy zdenerwował się jeszcze bardziej, że w ogóle dał się ponieść. Ze złością kopnął puszkę, która z brzękiem upadła na środku ulicy.
Jak widać nie pieniądze czy jedzenie, a dziewczyna potrafi skłócić najlepszych przyjaciół, pomyślał z grymasem na twarzy. Jedna miła stylistka. Nic nieznacząca wymiana uśmiechów, spojrzeń. I że też to ona wpadła w oko najstarszemu. Gdy Jimin przywoływał w myślach jej twarz, nie widział nic niezwykłego. Czarne oczy, mały nosek, błyszczące usta... Dziewczyna jakich wiele. Już nawet nie był pewien, czy wyobrażał sobie ją, czy też jakąkolwiek inną Koreankę.
Przeklął pod nosem.
Dobra, powoli, pomyślał, zatrzymując się gwałtownie na środku dróżki w jakimś parku. Myśl, co jest prawidłowe w takiej sytuacji?
Powinieneś go przeprosić. Po prostu. Wrócić i przeprosić. Nie powinieneś się tak zachowywać. Musisz okazywać szacunek starszym. To było głupie i nigdy...
Zamachnął się noga, jakby chciał coś kopnąć, ale trafił jedynie w powietrze. Zaczął kręcić się powoli w miejscu, z głową podniesioną do góry. Musiał wyglądać dosyć śmiesznie, ale o tej porze nikogo nie było na zewnątrz, więc czemu miałby się tym przejąć?
Nie. To nie fair. Nic nie zrobiłeś. To on się na ciebie rzucił. Czemu niby masz być winny? Czemu masz przepraszać? Ten system jest głupi.
Warknął sam na siebie i odgarnął włosy z twarzy. Nagle przestał się obracać. Spojrzał prosto przed siebie i mimowolnie otworzył usta. Nagle ciemna, niebieska próżnia rozbłysła dziką czerwienią. Jakby ktoś wcisnął włącznik, pomyślał z uśmiechem na twarzy.
Krwista plamka wznosiła się powoli nad wieżowcami Seulu, rozjaśniając wszystko i wszystkich. Czuł, jak miasto wstaje do życia. Nie chciał wracać. Nie pamiętał, kiedy ostatnio widział wschód słońca. Na pewno nie miał takiej okazji odkąd zostali trainee, a wcześniej, w szkole? To było zaledwie kilka lat temu, a czuł się jakby był idolem przez wieki, przez całe swoje życie. Straszna perspektywa. Jasne, miał sławę, przyjaciół, właściwie wszystko, czego by zapragnął, ale czuł się jakby nadal czegoś w nim brakowało, najważniejszego trybika.
A teraz w końcu czuł się na siłach, by znaleźć tą brakującą cząsteczkę. Chociaż jedyne co na razie robił to pochłanianie promieni słońca.
Nic nie zrobiłeś, powtórzył sam do siebie, wracając myślami do Jina i ich kłótni. Nie myśl o tym. Skup się na teraz. Jesteś wolny. Możesz wszystko. Możesz...
Nagle usłyszał za sobą chrapliwy kaszel. Odwrócił się zaskoczony.
Na ławce kilka metrów dalej ulokowała się drobna dziewczyna, o długich włosach w kolorze czekolady, zawzięcie oplatających jej twarz. Siedziała z kolanami podciągniętymi pod brodę, przykryta kocem w ciepłych barwach, nie poruszając się, nie zwracając na siebie uwagi.
Chłopak rozejrzał się. W okolicy nie było nikogo. Dosłownie nikogo. Tym bardziej zdziwiła go jej obecność.
Wpatrywała się nienaturalnie zielonymi oczętami gdzieś przed siebie. Na wschód słońca? Może się zgubiła? Albo na kogoś czeka? Ale o tej godzinie?
Jej wzrok był tak pusty, nieobecny, że chłopak nie potrzebował nic więcej, żeby podjąć decyzję.
- Hej! - zawołał, a nieznajoma lekko drgnęła i zwróciła na niego wzrok, ale nie odpowiedziała. Koreańczyk podszedł do niej powoli.
- Cześć - powtórzył, siadając obok niej na ławce. Dziewczyna przełknęła ślinę i odsunęła się kawałek.
- Spoko, nic ci nie zrobię.
- Nie, ja... - zaczęła po angielsku, najwyraźniej trochę skołowana całą sytuacją. - Nie mówię po koreańsku, nie jestem stąd.
- Widać, delikatnie mówiąc - odpowiedział jej po angielsku, nie odwracając wzroku, co ona robiła notorycznie. Co chwilę zerkała na niego, a potem gdzieś w bok, jakby nie była pewna, co zrobić.
Właściwie to całkiem mądre, pomyślał i przyjrzał się jej uważnie. Nie wyglądała jak Azjatka. Nie chodzi nawet o budowę twarzy, bardziej zbliżoną do Europejki czy Amerykanki, ale jej postawa, wyraz twarzy mówiły wszystko. Nawet w takiej sytuacji, gdy siedziała skulona na ławce w środku wielkiego miasta, nie czuł od niej lęku. Była zdezorientowana i nieufna, może trochę nieśmiała, ale w jej oczach nie widział ani krzty strachu. Nie wiedział tylko, czy to aby na pewno dobrze.
- Co tam u ciebie? - zagadał w końcu, gdy nic lepszego mu nie przyszło do głowy.
- Nic - burknęła i schowała buzię w kocu. Jimin podciągnął kolana na ławkę i przyjął tą samą pozycję, co nieznajoma.
- Też bym chciał takie nic. Nie wiem, czy po mnie widać, ale jestem teraz strasznie wkurzony. Pokłóciłem się z kolegą.
Jimin przerwał na chwilę, czekając na jakąś reakcję, ale dziewczyna tylko cicho mruknęła.
- Ale to raczej nic wielkiego.
Zamilkł. Co jeszcze mógł powiedzieć, żeby zwrócić jej uwagę?
Dziewczyna patrzyła gdzieś w trawę i ewidentnie starała się go spławić. I pewnie normalnie by jej pozwolił. Ale dzisiaj nie był w humorze, by dać za wygraną.
Spojrzał na nią z profilu, uważniej. Miała drobny nosek, zaczerwieniony od mrozu, lekko połyskujące usta i gładką skórę. Wyglądała jak wycięta z okładki Elle czy czegoś takiego. Idealnie. Coś mu tu nie pasowało. Człowiek nie może być idealny, nie w prawdziwym świecie. Jednak ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem.
- Chyba mam kaca - przerwała w końcu ciszę dziewczyna, a potem odkaszlnęła. - Zresztą nie wiem, nie pamiętam.
- Kaca? - Jimin parsknął śmiechem, ale gdy tylko dziewczyna na niego spojrzała, zrobił poważną minę i pokiwał głową ze zrozumieniem.
- No.
- To nieźle musiałaś wczoraj zabalować.
Jednak nic nie było po niej widać. Żadnego rozmazanego makijażu, sińców pod oczami, właściwie to wyglądała lepiej niż większość Koreanek o tej porze.
- Boli cię głowa?
- Co ty robisz?
- Co? - spytał i zmarszczył brwi, nie bardzo wiedząc, o co jej chodzi. Dziewczyna rzuciła na niego okiem, a gdy on złapał jej spojrzenie, od razu odwróciła się do niego plecami.
- Nie jest ci tu trochę zimno czy coś?
- Nie widzisz, że próbuję cię spławić...?
- Chim Chim jestem - przerwał jej i wyciągnął w jej stronę dłoń. Dziewczyna spojrzała na nią podejrzliwie i zmarszczyła nos.
- Nie szukam przyjaciół.
- To dobrze, ja też nie. Ale chyba możemy spędzić fajnie razem czas? I tak nie mam za bardzo gdzie iść, a do domu wracać na razie nie chcę.
- Może ja wolę spędzić czas sama?
- Nie sądzę. Wtedy już by cię tu nie było - uśmiechnął się szeroko i podniósł wyciągniętą dłoń wyżej. Dziewczyna przyglądała mu się przez chwilę, a potem westchnęła głośno, wygramoliła swoją dłoń spod koca i uścisnęła dłoń Jimina.
- Ariana.
- Niezbyt koreańsko.
- Nie jestem stąd.
- To już wiem - poczekał chwilę, jakby chciała coś powiedzieć, a potem kontynuował. - Nie chcesz rozwinąć tematu?
Po chwili ciszy, Ariana znowu wyciągnęła dłoń spod koca i zakaszlała w rękaw szarej bluzy, którą miała na sobie, a potem wytarła niezdarnie nos. Jimin westchnął cicho.
- Czy nasza nie-stąd da się zaprosić na gorącą czekoladę?
- Ja...
- Żartowałem, nie masz zbyt wielkiego wyboru - przerwał jej, wstając żwawo z ławki. Chwycił czarny plecak, który leżał pod ławką i nałożył go szybkim ruchem na plecy, zanim ktokolwiek zdążyłby zaprotestować. Ariana otworzyła lekko usta i spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.
- Idziemy? - wyciągnął w jej stronę dłoń, jakby chciał poprosić ją do tańca. Dziewczyna zerknęła na nią, a po chwili wstała i kiwnęła głową, uważnie obserwując Jimina. Cóż, z maską i kapturem na pewno nie wyglądał jak chłopak z sąsiedztwa. Sięgnął dłonią, by ściągnąć maskę, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Przed oczami mrugnęły mu tysiące dziewczyn, z koncertów, z lotnisk, z każdego miejsca, gdzie tylko się pojawiali, gotowe w każdej chwili stratować każdego, kto stanąłby między nimi, a ich "biasem", "oppą", czy jakkolwiek nazywały swojego ulubionego członka zespołu. Było to niesamowite i przerażające zarazem.
- To... Co robisz w parku tak wcześnie? - zawahał się. Przez sekundę, dosłownie sekundę, w jego głowie pojawiła się myśl, że nie powinien tego robić. Ryzyko, że coś pójdzie nie tak, było ogromne. Przecież może zniszczyć jej życie. Ale wtedy usłyszał jej spokojny oddech i pewne kroki podążające za nim i chociaż nadal mógł się wycofać, nie zrobił tego.
- Możemy nie rozmawiać? - usłyszał jej głos i natychmiast powrócił na ziemię. Spojrzał na nią zaskoczony. Chwyciła jego spojrzenie i od razu zaczęła kręcić głową i się tłumaczyć.
- Nie, znaczy, nie o to mi chodziło! Po prostu... Tu jest za zimno na rozmowy. Język mi zamarza.
Odwróciła wzrok zanim zdążyła dokończyć. Przez jego głowę przeleciało wiele pojedynczych myśli zanim parsknął śmiechem i pokiwał głową z uśmiechem. Skupił się na drodze przed nimi. Ariana szła, a właściwie dreptała opatulona ciasno kocem, kawałek za nim, jakby nie chciała iść ramię w ramię. Cóż, możliwe, że w ogóle nie chciała gdziekolwiek iść. Jimin co chwilę zerkał na nią, pilnując żeby się nie zgubiła. Jeszcze tego nie wiedziała, ale właśnie wpadła do paszczy lwa.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Halucynowaa | WS | X X X